Erasmus – aspekty pozytywne

Zacznę od pozytywów, bo tych jest zdecydowanie najwięcej 🙂

Powiem szczerze, że spojrzenie na tę przygodę z perspektywy czasu pozwala dostrzec i zrozumieć więcej niż w trakcie jej trwania. W sumie, oczywista oczywistość – ze wszystkim, co się w naszym życiu dzieje tak jest. Potrzeba czasu, aby pewne kwestie lepiej zrozumieć albo po prostu inaczej na nie spojrzeć. Dlatego zdecydowałam się na to podsumowanie.

Czytaj dalej „Erasmus – aspekty pozytywne”

6 lat minęło jak jeden dzień, czyli…

… Erasmus z perspektywy czasu.

Nie chcę przynudzać, wiec będzie krótko.

Myślicie, że zachciało mi się podróży sentymentalnej? Może troszkę 😛 Ponieważ jednak nie narzekam na nadmiar czasu, a od podróży sentymentalnych (a wirtualnych to już tym bardziej), wolę podróże w nieznane (i w tzw. realu :)), wpis ten traktuję raczej jako podsumowanie z dosyć długiej perspektywy Erasmusa i tego co mi to doświadczenie przyniosło, o co mnie wzbogaciło, i takie tam różne 🙂

Czytaj dalej „6 lat minęło jak jeden dzień, czyli…”

Dzień sto drugi, czyli lekcja uprzejmości

Do zamieszczenia tego wpisu natchnął mnie jeden z demotywatorów. Już wcześniej nachodziły mnie tego typu refleksje, ale dochodziłam do wniosku, że może przesadzam, że może zbytnio koloryzuje niektóre fakty. Chodzi mi właśnie o uprzejmość, czy w sklepach, czy w kasach dworcowych (podaje te miejsca, bo w Polsce to właśnie w nich raczej tej cechy nie uświadczysz). Kojarzycie te zasępione miny pań przy kasach, które nawet dzień dobry Ci nie powiedzą, no chyba, że Ty zrobisz to pierwszy, ale i tak z łaską odpowiadają. Wiem jak męcząca i mało płatna jest ta praca, ale to nie jest nasza wina, więc te trzy słowa (dzień doby, dziękuję, do widzenia) nie są chyba aż tak fatygujące, a naprawdę zmieniają nastawienie klienta. Tutaj czuję się „ważna” (a przecież moje zakupy zazwyczaj nie przekraczają 5 euro), wiem, ze jestem klientem i że to o mnie się dba. Wiem też, że to wszystko jest swego rodzaju chwytem marketingowym, ale tak czy owak muszę te zakupy robić, a oni mi tylko to uprzyjemniają.

Czytaj dalej „Dzień sto drugi, czyli lekcja uprzejmości”

Dzień siedemdziesiąty piąty, czyli strzeż się rowerzystów!

Rano zeszłyśmy na śniadanie, które nas miło zaskoczyło. Pozwoliło nam też zaopatrzyć się w prowiant na resztę dnia:) (nasz się już niestety skończył).

Ten dzień przeznaczyłyśmy (z braku innych możliwości) znowu na „łażenie’ po mieście. Ale Amsterdam w pełni zasługuje na więcej niż tylko chwilę uwagi.

Czytaj dalej „Dzień siedemdziesiąty piąty, czyli strzeż się rowerzystów!”

Dzień siedemdziesiąty czwarty, czyli w mieście coffee shop’ów

Po czterogodzinnej podróży autobusem dotarłyśmy do Amsterdamu. Tym razem nie zaczęłyśmy jak zwykle od zwiedzania miasta, bo najpierw trzeba było dojść do jego centrum, co nie było takie łatwe. Jak dotąd poruszałyśmy się pieszo, bo miasta, które zwiedzałyśmy nie wymagały innej formy transportu. Niestety Amsterdam, jak na stolicę przystało, okazał się dużym miastem i gdy po 20 minutach drogi okazało się, że mamy przed sobą co najmniej drugie tyle, zdecydowałyśmy zmienić strategię i zacząć poruszać się tramwajem.

Czytaj dalej „Dzień siedemdziesiąty czwarty, czyli w mieście coffee shop’ów”